Jutro sylwester! Dlatego tez chce życzyć Wam szczęśliwego Nowego Roku, aby 2015r był jeszcze lepszy od bieżącego :)
Peeta zniknął. Ale gdzie mógł pójść o tej porze i to przed samym przybyciem gości..?
- Peeta! Peeta gdzie jesteś?! - Mój ryk jest tak głośny, że nawet go nie słyszę. - Peeta odezwij się! Błagam cię. - Szepczę.
Obkrążyłam już chyba cały dom i nigdzie go nie ma. Nikogo nie ma. Kucam załamana obok kominka, który jeszcze niedawno był rozpalony. Teraz zostały po nim tylko szczątki drewna. Zaledwie kilkanaście minut temu, siedziałam w tym samym miejscu z Peetą. Kilkanaście minut. Tyle wystarczyło bym sie załamała. Nie mogę go stracić, nie teraz. Dopiero co go odzyskałam. Gdzie on może być? Moją rozpacz przerywa kolejne pukanie do drzwi. Moim ciałem władają silne drgawki, a ręce zaczynają sie trząść. Może to on, może wrócił. Możliwe że po prostu wyszedł się przewietrzyć, nie wiem jest wiele wytłumaczeń. Mam nadzieję, że chociaż teraz mam rację i zniknięcie blondyna jest czystym nieporozumieniem. Podchodzę ostrożnie do drzwi i chwytam za klamkę, mając nadzieję, że jest to mój ukochany.
- Jak myślisz, że jest tak gorąco żeby tutaj tak stać, to może sama sobie postoisz co? - Czuję w sobie zawód, lecz również ulgę. To tylko Johanna.
- Co wy tutaj robicie? - Pytam speszona.
- Jednak się nie myliłam. Ty naprawdę jesteś ciemna masa. Jeszcze wczoraj zaproszenie na dzisiejszą kolację było aktualne. Nie wiem może coś się zmieniło, a my nic nie wiemy? - Johanna ma rację. Przez to całe zamieszanie kompletnie zapomniałam o kolacji. Byłam zbyt zajęta poszukiwaniem Peety.
- Na Boga zapomniałam. Przepraszam was, wejdźcie proszę. - Rozchylam drzwi najszerzej jak się da, a do pomieszczenia wchodzą po kolei Johanna, Annie, Haymitch, Effie i mama. Miał to być wyjątkowy wieczór spędzony w towarzystwie najbliższych. Przecież dzisiaj są imieniny Peety. A jego tutaj nie ma.
Proponuję gościom herbatę lub kawę, ale nikt nic nie chcę. Chyba wyczuwają, że się coś stało. Siadam na kanapie, zaraz obok mamy i zakrywam rękoma swoje oczy, by ukryć łzy, których nie mogę już dłużej wstrzymywać.
- Kochanie co się stało? Gdzie jest Peeta? - Słyszę w głosie mamy matczyną troskę.
- Pokłóciłaś się z nim ?- Pyta Annie. Widzę w oczach wszystkich zmartwienie. Cieszę się, że są tutaj ze mną. Są moją rodziną.
- Nie wiem co się dokładnie stało. Usłyszeliśmy pukanie i myśleliśmy że to wy, więc Peeta kazał mi się iść przebrać na górę i powiedział że to on otworzy drzwi, a gdy zeszłam gotowa, nikogo nie zastałam. - Mówię na jednym wdechu i z powrotem zalewam się łzami.
- Może Śliska Sae poprosiła go o pomoc i poszedł razem z nią? - Rzeczywiście, Haymitch może mieć rację. W końcu Śliskiej Sae jeszcze nie ma, a też była zaproszona.
- Możliwe. Przepraszam was, że tak się rozmazałam. Niewiadomo przecież czy Peeta naprawdę nie poszedł czegoś załatwić. Chyba po prostu spanikowałam. - Mówię zawstydzona.
- Nic się nie stało, skarbie. Wiemy, że się o niego martwisz. - Uśmiecham się delikatnie do Haymitcha. Zauważyłam też, że ostatnio coś nie chodzi już pijany, co mnie bardzo cieszy.
- Może poszukamy go razem? - Pyta Effie. Zerkam na nią i nie mogę uwierzyć w o co widzę. Jest kompletnie nie do poznania. Nie ma już peruki, tylko swoje naturalne blond włosy, chociaż jej styl zapewne się już nie zmieni.
- Dziękuję Effie. Dziękuję wam wszystkim .- Staram się powstrzymać łzy, ale słabo mi to wychodzi. Nie mogę uwierzyć, że aż tak się zmieniłam. Z symbolu rebelii do płaczącej lali. Żałosne.
Postanowiliśmy, że ja i Haymitch pójdziemy zobaczyć czy Peeta nie jest przypadkiem u Sae i przy okazji rozglądnąć sie po okolicy. Johanna i Annie poszły do lasu, a mama i Effie zostały w domu, na wypadek gdyby Peeta wrócił. Po jakiś 10 minutach jesteśmy już na miejscu. Pukam dwa razy i po chwili w drzwiach pojawia się rozchorowana Sae z telefonem w ręku.
- Katniss, miałam właśnie do ciebie zadzwonić. Nie dam rady dzisiaj wyjść z domu, ale chciałam żebyś przekazała Peecie prezent ode mnie .- Odbieram trzęsącą ręką starannie zapakowaną paczuszkę od kobiety i staram się nie załamać.
Nie załamuj się.
Nie załamuj się.
Nie załamuj...
- Dobrze, nic się nie stało. Po prostu zdziwiliśmy się, że nie przyszłaś. Wracaj do zdrowia. - Nie mogę uwierzyć w to, że Haymitch umie tak kłamać. Śliska Sae zamyka drzwi, a my oddalamy się od jej domu. W pewnym momencie nie wstrzymuję i wybucham.
- I co teraz?! Nigdzie go nie ma! Gdyby reszta go znalazła, by zadzwonili! Co mam teraz zrobić? Co ja teraz zrobię. - Mówię załamanym głosem. Dlaczego? Czy to jest jakaś kara? Kara za to, że pragnęłam pobawić się w lidera rebelii?!
Nie. Nie Katniss. Peeta nie chciałby, żebyś się załamała. Zrób to dla niego. Czuję na sobie ramiona Haymitcha. Czuję ojcowski uścisk.
- Znajdzie się. Obiecuję. - Mówi ledwie słyszalnym głosem. Dlatego właśnie pragnę wsparcia Haymitcha. Bo on kocha Peetę tak samo jak ja, jest dla niego jak syn.
- Zostało nam jeszcze jedno miejsce Katniss. Wiesz o kogo chodzi, prawda? - Jest to ostatnia osoba do której bym poszła, ale jest to wyjątkowa sytuacja.
Wiem bardzo dobrze o kogo chodzi.
Gale.
Cudowna notka *.* Tylko gdzie jest Peeta... Nie wiem co myśleć. Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuń~zuzad5
jak Gale go porwał to mu nogi z dupy powyrywam!!! dosłownie!!!!
OdpowiedzUsuńPopieram
UsuńŚwietna notka :) Oby Peecie nic się nie stało
OdpowiedzUsuńŚwietna notka =)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną ;)
Szczęśliwego Noego Roku i niech los zawsze wam sprzyja!
Świetna notka! Czekam na następną :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny. Hm, zrobiło się tajemniczo ;). Czekam niecierpliwie na następną notkę. Piszesz coraz lepiej i mam nadzieję,że to przeczytasz :).
OdpowiedzUsuńWszystkim życzę Szczęśliwego Nowego Roku! Niech będzie on jeszcze lepszy! Przecież będzie wtedy premiera Kosogłosa cz.2, prawda?
Ale okay, rozpisałam się za bardzo.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku, notki będą częściej i dłuższe. Nawet nie wiesz jak Twój blok wciąga! Naprawdę!
~Dina
(Twoja wierna czytelniczka xD)
Zapowiada się interesująco :)
OdpowiedzUsuńNo co z tym Peetą?! Nie wytrzymam <3
Świetny rozdział <3
U mnie też nowy, zapraszam :)
mojeigrzyska.blox.pl
Przeczytałam ten rozdział jeden dzień po sylwestrze na prawde mam wyczucie czasu(sarkazm).Rozdział bomba i chce więcej i czekam na nexta.Weny weny jeszcze raz dużo weny!!!
OdpowiedzUsuń~Wariatka z marzeniami~
Gdzie jest Peeta? Ja sie martwie a jak mu sie cos stalo?:-( ehh oby nic zlego mu sie nie przytrafilo :-( jestem ciekawa co bedzie dalej wiev cierpliwie czekam na next :D a ja w tym roku zycze ci weny zdrowia weny szczescia weny spelnienia marzen i weny:-) piszesz swietnie oby tak dalej! :* dobra koncze to pisanie bo usniesz czytajac ten kom :p pannaHutcherson
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHejo dopiero co cię odkryłam i trzeba ci przyznać ze masz talent dziewczyno. Co do Gale'a to co on sobie wyobraża he? Nie wolno sobie od tak podrywać naszego kochanego Peety no!!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam tez wariatkę z marzeniami - super pseudonim
Xoxo