Z rana wita mnie para przepięknych, delikatnych błękitnych oczu. Mimowolnie sie uśmiecham i zaczynam przeciągać.
- Wstawaj śpiochu, jest już po jedenastej. - Mówi rozbawiony, a ja nie mogę w to uwierzyć. Odkąd mieszkam z Peetą nie miewałam prawie w ogóle koszmarów. Miałam co najwyżej 1 lub 2 i teraz już wiem, że tu jest moje miejsce na ziemi. Przy boku mojego chłopca z chlebem.
- Już wstaję, już wstaję. - Szepczę zaspanym głosem. Gdy Peeta wychodzi z pokoju,biegnę do łazienki i wskakuję pod prysznic. Zimna woda skrapla moje nagie ciało, które jest pokryte gęsią skórką i zaczynam rozmyślać. Jestem beznadziejna. Mieszkam z Peetą już półtora miesiąca i nadal nie powiedziałam mu co do niego czuję. To głupie, ale boję się, że syn piekarza mnie wyśmieje i wygarnie wszytko co o mnie myśli. Morderca. Przebrzydły potwór. Zmiech.
- Katniss obiad! - Słyszę donośny głos Peety dochodzący z dołu. Schodzę na dół ubrana w to co zwykle. Ciemne getry i zieloną jak trawa bluzkę, nic nadzwyczajnego, a jednak chłopak zawsze znajdzie słowa by mnie skomplementować.
- Ślicznie dziś wyglądasz słońce. - Słońce. Powiedział do mnie słońce. Co to miało oznaczać? Może wciąż darzy mnie głębokim uczuciem? A moze to po prostu gest grzecznościowy?
- Dziękuję. - Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. Żałosne. Jaka szkoda ze nie mam daru słowa jak Peeta. Wszystko byłoby łatwiejsze. Odsuwam krzesło i siadam do stołu.
- Jak to wszystko pięknie pachnie. - Mówię nakładając kawałek pieczeni oraz odrobinę ziemniaków. Peeta w odpowiedzi uśmiecha się promiennie. Chciałabym go takiego zamrozić i zostawić dla siebie, by móc patrzeć na jego promieniujący uśmiech godzinami. Zaczynamy jeść w ciszy i żadne z nas nie chce przerywać tej spokojnej chwili., niestety nagle słyszymy głośne pukanie. Wstaję od stołu i idę otworzyć drzwi.
- Słyszałem, że Peeta przygotował pyszny obiad.
- Skąd?
- Sam mnie tu zaprosił skarbie. A teraz jeśli pozwolisz. - Haymitch lekko mnie odsuwa i idzie zająć miejsce przy stole, a ja zamykam drzwi i podążam za nim.
- Wygląda smakowicie. - Widzę jak nakłada sobie z cztery porcje. Musiał być bardzo głodny.
- To co u was słychać gołąbeczki? -Śmieje się i na nas spogląda.
- A co ma słychać? Wszystko po staremu Haymitch. Nie wiem po co się w ogóle pytasz. Przecież byłeś u nas jakieś dwa dni temu.
- Wybaczcie, ciekawski jestem. Myślałem że Katniss w końcu zmądrzała.
- Widocznie nie. - Odpowiadam wściekła. Nie rozumiem o co mu znowu chodzi. Czy on sugeruje, że Peeta jest dla mnie obojętny? Mam nadzieje, ze nie, bo tak nie jest. Między nami panuje niezręczna cisza, lecz przerywa ją kolejny odgłos pukania. Nie mogę nawet zjeść w spokoju? Podchodzę do drzwi i lekko je uchylam.
- Cześć Kotna.
- Gale. - Mówię zszokowana.
- Przyjechałem cię przeprosić, ale nie było ciebie w domu. Co tutaj robisz?
- Dla twojej wiadomości, mieszkam tutaj. A nie powinieneś być w Dwójce, no nie wiem mordując innych niewinnych ludzi?! - Krzyczę z wściekłością.
- Dobrze wiesz, że to nie moja wina. Nie kazałem iść tam twojej siostrze.
- Że słucham?! Ona chciała pomóc tym bezbronnym dzieciom, a ty chciałeś je zabić! Wynoś się stąd! - Krzyczę wściekła. Nagle czuję na sobie ciepłe i delikatne ręce, które owijają się wokół mojej talii. Po chwili się uspakajam. Skupiam się tylko na przyjemnym uczuciu, spowodowanym dotykiem Peety.
- Chyba powinieneś sobie iść. To nie jest dobry moment. Katniss jest zmęczona. - Mówi spokojnie blondyn.
- Nie bedziesz mi mówił co mam robić Mellark.
- Wyjdź Gale. - Mowię stanowczo.
- To jeszcze nie koniec. Ja tutaj wrócę. - Czuję jak nogi robią mi się jak z waty. Mam mroczki przed oczami. Nagle tracę grunt pod nogami i mdleję.
Jestem w lesie z Galem. Polujemy razem odkąd pamiętam. Zawsze tak było. Jest nie tylko moim partnerem do polowań, lecz także moim jedynym przyjacielem.
- To co Kotna, wracamy już?
- Możemy wracać. - Uśmiecham się promienie i idziemy w kierunku płotu, który oddziela las od dystryktu. W pewnym momencie słyszę cichy szelest.
- Gale słyszałeś coś?
- Nic a nic. - Puszczam więc szmer mimo uszu i idziemy dalej, lecz po chwili znów coś słyszę. Odwracam się do Gale'a, ale Jego tam nie ma. Są tylko szczątki dzieci i spadochrony. Jest tam jeszcze ktoś.Dziewczynka, która musiała szybko dorosnąć, której zabrano dzieciństwo. Chociaż dziewczynka to złe określenie, jest to młoda i silna kobieta. Widzę jak podchodzi do rannych i wtedy reszta spadochronów wybucha.
Pojawiam się w piekarni. Widzę Peete i Gale'a. Rozmawiają o czymś. Podchodzę bliżej, by posłuchać ich rozmowę.
- Ona kocha mnie rozumiesz? To ja ją znam najlepiej. Katniss ufa tylko mi! Szczególnie po tym jak próbowałeś ją zabić! - Wrzeszczy Gale.
- N-nie, to nieprawda. J-ja nie chciałem zrobić jej krzywdy.
- Ale zrobiłeś. - Gale zaczyna się szczerzyć, ale nie wiem z jakiego powodu. Po chwili znam już odpowiedź. Podchodzę do niego i zaczynam go namiętnie całować. Czuję się jakbym umarła, jakbym była tylko duchem, który opuścił swoje ciało. Widzę w oczach Peety ból. Podbiegam do niego i chcę go przytulic, ale nie mogę niczego dotknąć. Wszystko przeze mnie przenika i nikt mnie nie widzi. Nie wiem czemu moje ciało całuje się z Gale'm, ale chcę to przerwać. Nie chcę na to patrzeć. To boli. Peete to rani, wiec i mnie rowniez. Zaczynam krzyczeć i płakać w jednym momencie. Czuję się jakbym zwariowała.
- Otwieram oczy i zauważam, że nadal jestem w piekarni, ale tym razem sama. Nagle coś sie porusza.
- Gdzie ja jestem? - Pytam.
- W swoim największym koszmarze.
Słyszę głośny krzyk, który po chwili okazuje sie moim krzykiem. Do pokoju wpada Peeta.
- Katniss, co się stało? - Pyta zmartwiony.
- Nic, to tylko sen.
- Dobrze. - Już zamierza wyjść gdy nagle pytam
- Peeta zostaniesz ze mną? - Blondyn lekko się uśmiecha i podchodzi do mnie kładąc się obok. Czuję jego silne ramiona, które mnie obejmują. Czuję że jetem szczęśliwa.
- Zawsze. - Uśmiecham się do siebie i odpływam do krainy Morfeusza.
- Jak to wszystko pięknie pachnie. - Mówię nakładając kawałek pieczeni oraz odrobinę ziemniaków. Peeta w odpowiedzi uśmiecha się promiennie. Chciałabym go takiego zamrozić i zostawić dla siebie, by móc patrzeć na jego promieniujący uśmiech godzinami. Zaczynamy jeść w ciszy i żadne z nas nie chce przerywać tej spokojnej chwili., niestety nagle słyszymy głośne pukanie. Wstaję od stołu i idę otworzyć drzwi.
- Słyszałem, że Peeta przygotował pyszny obiad.
- Skąd?
- Sam mnie tu zaprosił skarbie. A teraz jeśli pozwolisz. - Haymitch lekko mnie odsuwa i idzie zająć miejsce przy stole, a ja zamykam drzwi i podążam za nim.
- Wygląda smakowicie. - Widzę jak nakłada sobie z cztery porcje. Musiał być bardzo głodny.
- To co u was słychać gołąbeczki? -Śmieje się i na nas spogląda.
- A co ma słychać? Wszystko po staremu Haymitch. Nie wiem po co się w ogóle pytasz. Przecież byłeś u nas jakieś dwa dni temu.
- Wybaczcie, ciekawski jestem. Myślałem że Katniss w końcu zmądrzała.
- Widocznie nie. - Odpowiadam wściekła. Nie rozumiem o co mu znowu chodzi. Czy on sugeruje, że Peeta jest dla mnie obojętny? Mam nadzieje, ze nie, bo tak nie jest. Między nami panuje niezręczna cisza, lecz przerywa ją kolejny odgłos pukania. Nie mogę nawet zjeść w spokoju? Podchodzę do drzwi i lekko je uchylam.
- Cześć Kotna.
- Gale. - Mówię zszokowana.
- Przyjechałem cię przeprosić, ale nie było ciebie w domu. Co tutaj robisz?
- Dla twojej wiadomości, mieszkam tutaj. A nie powinieneś być w Dwójce, no nie wiem mordując innych niewinnych ludzi?! - Krzyczę z wściekłością.
- Dobrze wiesz, że to nie moja wina. Nie kazałem iść tam twojej siostrze.
- Że słucham?! Ona chciała pomóc tym bezbronnym dzieciom, a ty chciałeś je zabić! Wynoś się stąd! - Krzyczę wściekła. Nagle czuję na sobie ciepłe i delikatne ręce, które owijają się wokół mojej talii. Po chwili się uspakajam. Skupiam się tylko na przyjemnym uczuciu, spowodowanym dotykiem Peety.
- Chyba powinieneś sobie iść. To nie jest dobry moment. Katniss jest zmęczona. - Mówi spokojnie blondyn.
- Nie bedziesz mi mówił co mam robić Mellark.
- Wyjdź Gale. - Mowię stanowczo.
- To jeszcze nie koniec. Ja tutaj wrócę. - Czuję jak nogi robią mi się jak z waty. Mam mroczki przed oczami. Nagle tracę grunt pod nogami i mdleję.
Jestem w lesie z Galem. Polujemy razem odkąd pamiętam. Zawsze tak było. Jest nie tylko moim partnerem do polowań, lecz także moim jedynym przyjacielem.
- To co Kotna, wracamy już?
- Możemy wracać. - Uśmiecham się promienie i idziemy w kierunku płotu, który oddziela las od dystryktu. W pewnym momencie słyszę cichy szelest.
- Gale słyszałeś coś?
- Nic a nic. - Puszczam więc szmer mimo uszu i idziemy dalej, lecz po chwili znów coś słyszę. Odwracam się do Gale'a, ale Jego tam nie ma. Są tylko szczątki dzieci i spadochrony. Jest tam jeszcze ktoś.Dziewczynka, która musiała szybko dorosnąć, której zabrano dzieciństwo. Chociaż dziewczynka to złe określenie, jest to młoda i silna kobieta. Widzę jak podchodzi do rannych i wtedy reszta spadochronów wybucha.
Pojawiam się w piekarni. Widzę Peete i Gale'a. Rozmawiają o czymś. Podchodzę bliżej, by posłuchać ich rozmowę.
- Ona kocha mnie rozumiesz? To ja ją znam najlepiej. Katniss ufa tylko mi! Szczególnie po tym jak próbowałeś ją zabić! - Wrzeszczy Gale.
- N-nie, to nieprawda. J-ja nie chciałem zrobić jej krzywdy.
- Ale zrobiłeś. - Gale zaczyna się szczerzyć, ale nie wiem z jakiego powodu. Po chwili znam już odpowiedź. Podchodzę do niego i zaczynam go namiętnie całować. Czuję się jakbym umarła, jakbym była tylko duchem, który opuścił swoje ciało. Widzę w oczach Peety ból. Podbiegam do niego i chcę go przytulic, ale nie mogę niczego dotknąć. Wszystko przeze mnie przenika i nikt mnie nie widzi. Nie wiem czemu moje ciało całuje się z Gale'm, ale chcę to przerwać. Nie chcę na to patrzeć. To boli. Peete to rani, wiec i mnie rowniez. Zaczynam krzyczeć i płakać w jednym momencie. Czuję się jakbym zwariowała.
- Otwieram oczy i zauważam, że nadal jestem w piekarni, ale tym razem sama. Nagle coś sie porusza.
- Gdzie ja jestem? - Pytam.
- W swoim największym koszmarze.
Słyszę głośny krzyk, który po chwili okazuje sie moim krzykiem. Do pokoju wpada Peeta.
- Katniss, co się stało? - Pyta zmartwiony.
- Nic, to tylko sen.
- Dobrze. - Już zamierza wyjść gdy nagle pytam
- Peeta zostaniesz ze mną? - Blondyn lekko się uśmiecha i podchodzi do mnie kładąc się obok. Czuję jego silne ramiona, które mnie obejmują. Czuję że jetem szczęśliwa.
- Zawsze. - Uśmiecham się do siebie i odpływam do krainy Morfeusza.
Super rozdział :) Masz ogromny talent :) czekam na kolejne ;)
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz, rozdział też niczego sobie ;) Kiedy można się spodziewać kolejnej notki ?
OdpowiedzUsuńNie wiem dopiero zaczęłam pisać 4 rozdział XD Zależy to tez od ilości komentarzy :)
UsuńDopiero zaczęłam czytać tego bloga. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się twój styl pisania :) Tak trzymaj, powodzenia - zuzad5
OdpowiedzUsuńMożna prosić o dokładkę rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńCuuudownee <3 Ja nie wiem jak można tak ślicznie pisać ;) Gale -.- wynoś się i nie wracaj! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka
mojeigrzyska.blox.pl
Prześwietnie piszesz. Czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńChcę więcej więcej i więcej ! świetne opowiadanie.Tylko czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńps dodałyśmy u siebie dwie notki porebelii.blog.pl
pannaHutcherson
Gabriella011- Świetnie piszesz... Ja też tak chcę, ej to niesprawiedliwe... Przeczytałam wszystkie notki i przyznam, że są niesamowite!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Co będzie dalej? Kiedy następna notka?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńSuper nie mogę doczekać się następnego . Jakbyś miała czas i chęci to zajrzyj dopiero zaczyna ale mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńW sensie tutaj peetaandkatniss-together.blogspot.com
UsuńWięcej kłótni Katniss z Gale to było super ogónie też podoba mi się twój blog , mam nadzieję , żę niedługo kontynuacja
OdpowiedzUsuńNie wiem co się zrobiło ale nie dodało mi koma -.- to nic..świetnie piszesz na prawdę czekam na następne notki.:)
OdpowiedzUsuńEhh..Gale..mam prośbę wypier****j :D
pannaHutherson