wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział 2 | Lekarstwo

- Już dobrze, jestem przy tobie. Peeta wszystko będzie dobrze. - Nie mam pojęcia jak go uspokoić. Nagle do głowy przychodzi mi jeden pomysł.
- Peeta, kocham cię. Kocham cię, słyszysz? Całym swoim sercem. - Szepczę i delikatnie całuję go w usta, nie mogę patrzeć jak się męczy.
- J-ja... Nie! Katniss... Wyjdź stąd! - Zaczyna się szarpać na wszystkie strony. Po kilku minutach zastyga w bezruchu. Patrzy się na mnie. Tak po prostu, bez żadnych uczuć. Po chwili wstaje i idzie w moim kierunku. 6,5,4,3,2  metry. Kiedy stoi naprzeciw mnie, ujmuje moją twarz i namiętnie całuje, a ja odwzajemniam każdy jego pocałunek.
- Peeta. - Szepczę szczęśliwa. Wrócił. Wrócił do mnie. 
- Katniss ja.. Ja przepraszam, przepraszam, że cię pocałowałem.
- Nic się nie stało Peeta. Naprawdę.
- Nie chciałem żebyś mnie widziała w takim stanie. Niepotrzebnie tu przychodziłaś... - Kiedy słyszę jego słowa, serce mi się kraja.
- Proszę cie, nie mów tak. Wiesz, że to nieprawda. 
- Ja nie chcę cie skrzywdzić. Katniss, ja już nie daję rady. One powracają, ze zdwojoną siłą. Jestem już zmęczony tym wszystkim.
- Peeta, to przeze mnie tak cierpisz. Wszystko jest przeze mnie! Nie mogę patrzeć jak się wykańczasz! Więc od dzisiaj zamieszkam z tobą. Pomogę ci ze wspomnieniami.
- Co?! Katniss, czyś ty do końca zgłupiała? Chcesz żebym cię zabił?! I jakim prawem obarczasz się o to co mi zrobili?
- Bo taka jest prawda! Wielki mi kosogłos, skoro swojej siostry nie potrafiłam uchronić! To ja cię wciągnęłam w to wszystko! Gdybym na tej arenie  zjadła te głupie jagody, wszystko wyglądałoby inaczej! Prim by żyła, nikt by nie ucierpiał, a ty byś wrócił do Dwunastki cały i zdrowy.
- Masz rację. Wszystko wyglądałoby inaczej. Ale ja nie żałuję. Bo teraz mamy coś znacznie cenniejszego, Katniss. Coś za co wszyscy zginęli. Ci ludzie nie byli głupi. Wiedzieli na co idą. Wiedzieli, że dzięki temu ich dzieci będą żyły w wolnym kraju. A ja jestem dumny, bo wiem ze tak jak my wszyscy przyczyniłem się do dążenia nowego, lepszego jutra i udało się to nam. Co prawda ponieśliśmy straty, ale było warto. Było warto, bo wygraliśmy. Mamy to o co cały czas walczyliśmy. Mamy upragnioną wolność i to głównie dzięki tobie. - Po wypowiedzi Peety, oboje milczymy spoglądając ukradkiem na siebie. Żadne z nas nie chce przerywać tej ciszy. Niestety, po chwili słyszymy głośne pukanie.
- Poczekaj tutaj, ja otworzę. - Mówi, a ja przysuwam się bliżej, by móc podsłuchiwać.
- Doktor Aurelius?
- Witam Peeta, mogę wejść na chwilę?
- Tak, pewnie. - Słyszę kroki, które stają się coraz donośniejsze, wiec szybko wstaję z podłogi i biegnę usiąść na kanapę.
- O jak miło cię znów widzieć panno Everdeen.
- Katniss. - Poprawiam go.
- Dobrze, tak więc Katniss, jak ci się tu żyje? Wszystko w porządku? Bo niestety nie raczyłaś nawet zadzwonić. - Mówi z wyrzutem.
- Nie miałam za bardzo ochoty rozmawiać. - Przerywa mi Peeta, który wchodzi do salonu.
- To jaką sprawę ma pan do mnie, doktorze?
- Przyjechałem na kontrolę. Przecież muszę wiedzieć co się dzieje z moimi pacjentami, więc Katniss, czy mogłabyś nas zostawić samych? - Czuję się urażona, chociaż wiem że nie mam czym, więc wstaję z kanapy i idę do kuchni. Udaję że zmywam naczynia. Próbuję podsłuchać rozmowę Doktora i Peety i chociaż wiem że to nie ładnie podsłuchiwać, nie mogę się oprzeć.
- Peeta, czy stosowałeś się do moich zaleceń?
- Tak doktorze.
- Dobrze, a kiedy ostatni raz miałeś atak?
- Dzisiaj miałem jeden. - Stwierdza zawstydzony.
- Peeta nie ma się czego wstydzić, to całkowicie normalne w twoim przypadku. Najprawdopodobniej one nigdy nie ustąpią. - Zakrywam usta, by z mojego gardła nie wydobył się głośny jęk. On nigdy z tego nie wyjdzie. Przeze mnie.
- A czy pojawiały się one często po powrocie do domu?
- Nie. Miałem może jeden, dwa. Po prostu kiedy czułem, że mają sie pojawić widziałem Katniss przed domem, która coś sadziła ze Śliską Sae. Chociaż ostatnio pojawiają się częściej, nawet 3 razy dziennie.
- Czy nadal widujesz pannę Katniss?
- Nie, ostatnimi czasy nie wychodzi w ogóle z domu.
- Myślę, że obecność panienki Everdeen jest dla ciebie pewnym lekarstwem. Dzięki niej, twoje dawne wspomnienia wracają, co bardzo dobrze wróży. Mogłaby nawet cię z tego wyleczyć, może nie do końca, ale w większości. - Mogę wyleczyć Peetę. Tylko to jedno zdanie krąży po mojej głowie. Mogę mu pomóc swoją obecnością. Do tej pory jest to najlepsza wiadomość jaką słyszę po powrocie do Dwunastki.
- Żegnam Katniss.
- Do widzenia doktorze. - Rzucam naczynia z powrotem do zlewu i biegnę do salonu. Widzę Peetę, który stoi z założonymi rękami. Dlaczego się nie cieszy? Jest szansa, że wyzdrowieje! Podbiegam do niego i zawieszam się na chłopaku.
- Katniss, co się stało?
- Co się stało? Ty się pytasz co się stało? Peeta masz szansę w końcu się wyleczyć z tego koszmaru, rozumiesz?! Będziesz mógł być taki jak przedtem!
- Ładnie to tak podsłuchiwać? - Pyta.
- Nie podsłuchiwałam. Po prostu słyszałam doktora. - Mówię, jąkając się.
- Eh Katniss nie umiesz kłamać.
- No dobra, może podsłuchiwałam, ale ja nie mówię o tym. Wreszcie możesz być szczęśliwy. -Uśmiecham się do niego, lecz blondyn nie odwzajemnia uśmiechu.
- Peeta, dlaczego się nie cieszysz?
- Bo to ty możesz mnie wyleczyć, a ja nie chcę cię skrzywdzić. Co będzie jeśli nawet ty nie będziesz w stanie mnie przywrócić i coś tobie zrobię. O nie, nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
- Peeta damy radę. Przejdziemy przez to razem.
- Katniss to zbyt duże ryzyko. Nie będziesz ryzykować dla mnie życia.
- Tak samo powiedziałeś podczas 74 Igrzysk. Prawda czy fałsz?
- Prawda. Powiedziałaś wtedy, że nie robisz tego dla mnie, tylko dla siebie. - Rzeczywiście tak powiedziałam, lecz tylko dlatego, żeby Peeta nic nie podejrzewał. Już mam mu powiedzieć co było główną przyczyną tego, że tak powiedziałam, lecz ten mnie wyręcza. - Ale kłamałaś.
- Bo wiedziałam, że inaczej mi nie pozwolisz na wychodzenie z jaskini.
- Chociaż i tak wyszłaś.
- Musiałam cię ratować.
- Po to, żeby przeżyć. Prawda czy fałsz?
- Fałsz. Po to, żebyśmy razem przeżyli.
- Dlaczego chciałaś mnie uratować?
- Bo już wtedy mi na tobie zależało. - Mówię zawstydzona, a Peeta wygląda jakby nad czymś myślał. Po chwili się odzywa.
- Słuchaj Katniss nie chcę cię wyganiać, ale jestem zmęczony i chciałbym się położyć.
- Dobra to ty idź się połóż, a ja pójdę po swoje rzeczy.
- Katniss.
- Nie zamierzam cie zostawiać i tego nie zrobię. A teraz jazda na górę. - Peeta robi naburmuszoną minę i bez słowa idzie na górę. Dzięki mnie byłeś torturowany i poddany osaczeniu, więc teraz postaram się żebyś dzięki mnie został wyleczony.

                                                                          



I mamy już numer 2 ^^ Dziękuję za Wasze komentarze pod ostatnimi postami oraz za ponad 700 wyświetleń! Następny rozdział niedługo :)  +chcielibyście żebym napisała miniaturkę?

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział i tak chciałabym przeczytać twojego one shota

    OdpowiedzUsuń
  2. O fajnie się zapowiada ^^ czekam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale fajny rozdział :) ciekawe co będzie dalej ;) pozdrawiam Kamila

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero teraz zaczęłam czytać twojego bloga i nie żałuję. Ciekawie piszesz :) Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to Peeta na fajne "lekarstwo" ;)
    Cudowny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super :) naprawde fajnie
    Martynka300.02

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny :) A co do one shota to możesz wstawić ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny rozdział czekam na next
    Wpadnij do mnie themockingjaylives.blox.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Tutaj to mi koncowka tak w pamiec zapadla ze szok.Chwyta za serce *.* Katniss biedna obwinia sie za wszystko:-( a ja tam jakos jej nie winie mogli lepiej planowac pajace i wtedy Peeta i Jo byliby cali i zdrowi :D pannaHutcherson

    OdpowiedzUsuń