niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 11 "Prezydent"

No dobrze, więc witam po przerwie! Tak, tak wróciłam :) Ale nie sama. Jest ze mną Pani Maja Mellark! Od dzisiaj razem będziemy prowadziły tego bloga :) Mam nadzieję, że się cieszycie xD 
A przed państwem premierowo rozdział 11! Nasze wspólne dzieło.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Katniss:

On pamięta. Nie ważne co, ważne że w ogóle coś. Serum najwyraźniej nie było podane w wystarczającej ilości, by wszystko zapomniał. Wiem, że jeszcze daleko do przypomnienia sobie chwil spędzonych ze mną, ale ja mogę poczekać. To wymaga czasu i cierpliwości. Mogę opowiadać Peecie o jego dzieciństwie i o wszystkich ważnych chwilach w jego życiu. Regularna terapia i Peeta będzie z powrotem. Tylko mam nadzieje, że do tego czasu blondyn będzie mnie często odwiedzał.

8 dni później...


Dzisiaj jest ogłoszenie nowego Prezydenta Panem. Starałam się, lecz niestety nie udało mi się przypomnieć Peecie, kim dla niego jestem. Oczywiście przychodził do mnie codziennie i zaczął wspominać swoje prawdziwe dzieciństwo, ale to wszystko. Nic więcej nie pamiętał. Widziałam, że próbował, ale trucizna była silniejsza.
Gdzie są moi przyjaciele? Sama chciałabym wiedzieć. Sevena się nie pokazywała. Była chyba zajęta swoim planem. Ze śmiercią się już pogodziłam, ale boli mnie to, że nie będzie przy mnie Peety oraz moich przyjaciół. Zostałam sama. Skazana wyłącznie na siebie. Nie wierzę, że tak to się skończy. Miał być spokój. No właśnie-miał. Chyba zasłużyłam sobie na spokojne życie. Widocznie nie. Najgorsze jest w tym to, że zawsze cierpią przy tym moi najbliżsi. Ile bym dała, żeby zobaczyć się z moimi przyjaciółmi...
-Już czas.-Powiedział męski głos. No tak. Czas na moją porażkę. Tylu ludzi zginęło po to, żeby inni mieli spokój na jakieś 3 miesiące. A teraz to wszystko na nowo wróci. Strach. Przemoc. Ilu ja już ludzi zawiodłam.
-Gdzie mnie zaniesiecie?
-Sevena chce żebyś miała najlepszy widok na wybory-Świetnie, zawsze o tym marzyłam, myślę, gdy dwoje mężczyzn bierze mnie za ramiona.
-Przecież nie ucieknę-cedzę i przewracam teatralnie oczami. Naprawdę nie uśmiecha mi się oglądanie wyborów, a co dopiero, jeżeli będzie tam ona. Głośno wzdycham i daję się posadzić przed szerokim odbiornikiem. Odwracam wzrok w stronę ściany. Chyba nie sądzili, że będę je jeszcze oglądać. Marmurowo ceglane dzieło jest bardziej intrygujące i o wiele, wiele bardziej interesujące niż Sevena i jej wygrane wybory. Bo nie oszukujmy się - Na pewno ona zostanie nowym prezydentem Panem, a wtedy.. Powtórka z rozrywki. Czyli jednak, co z rodziny to zostaje w rodzinie. W Sevenie płynie zdradziecka krew, chęć władzy i cierpienie niczemu winnych ludzi. Przyglądam się zagłębieniom w budynku.  
-Nowym Prezydentem Panem zostaje-na te słowa od razu się ożywiam i wlepiam wzrok w telewizor. Sevena Snow prostuje się dumnie, otwiera usta i uśmiecha się to tłumu. Wchodzi na pierwszy schodek estrady, a potem mało z niej nie spada. Ja także jestem zaskoczona tym obrotem sprawy. Wręcz wyrywam się z kanapy i zaczynam się głupio cieszyć.
-Peeta Mellark!-krzyczy kobieta na scenie, a wtedy wnuczka Snowa od razu podrywa się do góry.
-Że co proszę? Czy wyście kompletnie powariowali? To ja! Ja miałam wygrać! Ja!  Przecież... On kazał wam na mnie głosować! Peeta nawet nie kandydował! Powiedz im skarbie, że nie chcesz być Prezydentem. -Głucha cisza.-No powiedz im blondasie!
-Nie radzę-grozi jej Peeta, a ja czuję jak od uśmiechu bolą mnie policzki. Wtedy dopiero ich dostrzegam. Oni żyją! Johanna, Haymitch, Effie. Stoją na scenie. Oni wszyscy. Cali. Zdrowi. Bezpieczni. Ze mną. Odwracam się do ludzi Seveny.
-Puścicie mnie już?-pytam jak mała dziewczynka, która została zganiona przez rodziców. Oni tylko patrzą na siebie i wzruszają ramionami. Robią mi przejście, a ja wybiegam. Biegnę ile sił w nogach. 

Peeta:

Wchodzę do swojego pokoju i zaciskam dłonie na krześle. Co się dzieje? Obrazy zaczynają przelatywać mi przed oczami. Raz widzę dziewczynę z celi, a raz zmieszańca, który usiłuje mnie zabić. Łapię się za głowę, aż w końcu nie wytrzymuję i kopię krzesło stojące obok mnie. Niezaprzeczalne, że moja pamięć powraca, ale jak to jest możliwe, skoro wszystko pamiętam? Wiem jak było.. Sevena.. Nie ma jej w tych wspomnieniach. Kazałem Strażnikom Pokoju zabrać ją do środka. Właściwie to czemu jej nie pomogłem? Tuż obok mnie stał Haymitch. Haymitch.. Haymitch! Pamiętam go, był naszym mentorem. Naszym. Katniss. Przecież cię pamiętam! Johanna, Effie... Wychodzę z pomieszczenia i idę na estradę.
-Oto nasz nowy Prezydent Panem!