poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 18 | Historia lubi sie powtarzać

Budzę się wtulona w tors Peety. Uśmiecham się do siebie, czując niesamowitą energię, która rozchodzi się po całym moim ciele. Mam ochotę biegać wokół domu lub pójść na polowanie. Dawno tego w sumie nie robiłam, a patrząc na mojego ukochanego, to za szybko się nie obudzi. Biegnę do góry się przebrać i po chwili schodzę na dół przygotowana. Zakładam buty i biorę swój stary łuk, który leży pod schodami i wychodzę. Będę musiała się pospieszyć, żeby być w domu, przed pobudką chłopaka, nie chcę, żeby się niepotrzebnie martwił. Pogoda jest idealna. Niebo jest błękitne, niczym tęczówki Peety, przyćmione pojedynczymi chmurami, które lekko zasłaniają słońce, więc nie jest ani za zimno, ani za ciepło. Kiedy jestem już w lesie to uświadamiam sobie, jak bardzo za tym miejscem tęskniłam. Jest tutaj tak spokojnie i tak błogo. Można wyłączyć swój umysł i cieszyć się pięknem natury. Obok siebie zauważam przebiegającego zająca. Naciągam na łuk strzałę i celuję w zwierzę. Kiedy mam zamiar puścić strzałę, zając się odwraca i patrzy mi się prosto w oczy. Nie mogę wytrzymać i opuszczam łuk. Nie mogę go zabić, kiedy patrzy się tak na mnie. Co jeśli ma dzieci, które musi nakarmić? Rodziców, którzy na niego czekają? Pomimo tego, że jest to zwykłe zwierzę, nie potrafię inaczej na to spojrzeć. Wojna mnie zmieniła. Ja się zmieniłam.

Tak, więc wracam do domu z pustymi rękoma. Gdy przechodzę przez próg domu czuję rozchodzący się po domu zapach bułek z serem. Peeta. Musiał zapewne już wstać. Mam nadzieję, że nie będzie się na mnie złościć. Odkładam łuk na miejsce i wchodzę do kuchni. Blondyn wyjmuje własnie bułki z pieca, a ja skradam się po cichutku do niego i zarzucam ręce na jego ramionach. Chłopak przestraszony, odskakuje.

    - Przepraszam, przestraszyłem się. Gdzie byłaś? - Pyta spokojnie. Nie jest może tak źle.
    - Postanowiłam iść się przejść do lasu, nie złościsz się? - Jego kąciki ust się lekko podnoszą, a mi spada kamień z serca. Peeta ujmuje moją twarz i delikatnie mnie całuje, a ja oddaję mu pocałunek.
    - Siadaj do stołu, zrobiłem nam śniadanie. - Wypycha dumnie klatkę piersiową, jakby zrobił nie wiadomo co, a ja cicho prycham. 
    - To dobrze, bo umieram z głodu! - Siadamy razem przy stole i delektujemy się przepysznymi bułkami, jakie blondyn przygotował.
    - Peeta, może przeszlibyśmy się dzisiaj nad jezioro? - Pytam z nadzieją.
    - Kochanie dzisiaj jedziemy do Kapitolu, pamiętasz? Rozmawialiśmy o tym wczoraj.- Zaglądam w głąb swojej pamięci i stwierdzam, że rzeczywiście tak było. - Chyba, że chcesz porobić coś innego, do Kapitolu pojadę sam, kiedy indziej.
    - Nie. Powiedziałam, że dzisiaj z tobą pojadę, więc tak zrobię. Nie będziemy cały czas się podporządkowywać pode mnie. - Stwierdzam stanowczo. Niestety, taka jest prawda. Kiedy coś chciałam, Peeta zawsze spełniał moją prośbę. A kiedy ja zrobiłam coś dla niego? Cały czas jestem w centrum zainteresowania i mam tego dosyć.
    - Kocham cię.
    - Prawda czy fałsz? - Pytam żartobliwie. Chłopak do mnie podchodzi i zarzuca mnie przez siebie prowadząc do naszej sypialni, a tam mnie zrzuca na łóżko. 
    - Prawda. - Jego cichy szept łaskocze mnie w ucho. Przyciągam blondyna do siebie i z całej siły go przytulam.
    - I teraz cię już nie puszczę.



Podróż minęła niesamowicie szybko. Razem z Peeta, bylismy tak pochłonięci soba, ze nie zorientowaliśmy się nawet że dotarlismy juz na miejsce. Przy wejściu do Pałacu Prezydenckiego czeka na nas jakiś mężczyzna.
    - Witam państwa serdecznie, mam nadzieje ze podróż minęła w spokoju. - Pyta się ze stoickim spokojem, a ja z uśmiechem na ustach spoglądam na Peete i odpowiadam za nas dwojga.
    - Jak najbardziej.
    - Niezmiernie się cieszę. Proszę za mną. - Mężczyzna prowadzi nas poprzez korytarze i sale, aż w końcu zatrzymujemy się przed naszym pokojem. Brunet otwiera nam drzwi, a my wchodzimy do środka z otwartymi buziami. Tak bogatego pomieszczenia w życiu nie widziałam. Nie dość ze jest ogromne, to na dodatek prawie wszytko jest tutaj ze złota! Jak to w ogóle możliwe?
    - Jeśli będą państwo czegoś potrzebować, to proszę zadzwonić tym oto dzwonkiem. Służba powinno się zjawić najszybciej jak się da. - I z wymuszonym uśmiechem opuszcza
nasz pokój. Mija trochę czasu zanim się do siebie odzywamy.
    - To miejsce... - Zaczyna Peeta, ale nie daję mu skończyć i wskakuję na jego plecy. Chłopak wzdycha i przekręca mnie przez siebie. Po chwili oboje lądujemy na łóżku. 
    - To miejsce opisuje wszystkie moje uczucia wobec ciebie.
    - Sztuczne? - Pytam i lekko unoszę jedną z brew.
    - Ogromne. Mam przeczucie, że nie mógłbym cię bardziej kochać, bo moje serce by pękło. - Uśmiecham się do chłopaka i całuję delikatnie w sam środek ust.
    - Chodźmy się przejść. - Mówię po chwili. Zawsze chciałam przejść się po tym wielkim i pięknym ogrodzie, ale za bardzo przypominało mi o Snow'a. Teraz o już przeszłość i mam zamiar spędzić tutaj cudowne chwile.
    - Hmm, no dobrze... - Wychwytuję w głosie Peety lekkie wahanie.
    - Co jest Peeta?
    - Nic, nic. Idziemy?
    - Jak nie chcesz iść, to nie musimy. Zostaniemy w pokoju i coś porobimy. - Mówię całkowicie poważnie.
    - Nie Katniss, idziemy się przejść. - Stwierdza, łapie mnie za rękę i po chwili jesteśmy już na zewnątrz. 




Ogród wygląda przepięknie, szczególnie o tej porze roku. Wszystko zakwitło  i pięknie się prezentuje. Są tutaj przeróżne gatunki kwiatów, nawet takie których nigdy w życiu nie widziałam na oczy. Dobrze, że mam przy sobie Peetę, który nazywa i opisuje każdy kwiat jaki się tutaj znajduje. Spacerujemy w spokoju napawając sie otaczająca nas naturą. Kiedy usiedliśmy na jednej z ławek przytuliłam sie do blondyna i zaczęłam nucić pod nosem melodie piosenki, która zapadła mi w pamięć gdy byłam jeszcze dzieckiem.
    - Co sobie tam nucisz? - Odchylam sie od chłopaka i patrzę mu prosto w jego błękitne oczy.
    - Zaśpiewam ci ja, gdy bede na to gotowa. - Zapewniam go. Nie potrafię narazie tego zaśpiewać. Zbyt wiele wspomnień. Nagle uścisk dłoni Peety zaciska sie na mojej ręce. 
    - Peeta, czy wszystko w porządku? - Jednak nie musze czekać na odpowiedz, bo zauważam katem oka wzrok mojego chłopca z chlebem. Jest pusty i pokryty mgła. 
    - To nie jest prawdziwe, to nieprawda. Wszystko co widzisz jest kłamstwem Peeta. - Staram sie go uspokoić, ale nie wychodzi mi to najlepiej. 
    - Przestań kłamać! Wiem po co chciałaś tu przyjść! Po prostu uwielbiasz przywoływać najgorsze wspomnienia z czasów wojny, nieprawdaż zmiechu? - Staram sie nie brać tego wszystkiego do siebie, bo wiem ze chłopak potrzebuje mojej pomocy, ale nie potrafię. Wybiegam jak najdalej i chowam sie w pobliskiej szklarni. Skulam sie i zasłaniam dłońmi uszy. Jednak po chwili do mojego nosa dociera intensywny zapach róż. 





12 komentarzy:

  1. Hey! Zostałaś nominowana przeze mnie do LBA! :)
    Więcej info na moim blogu:
    http://porewolucjidalszelosykatnissipeety.blogspot.com/2016/01/liebster-blog-award.html
    Pozdrawiam :3
    K. G.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodała s ten roździal w moje 13 urodziny ! Czekam na next!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Halo! Jest tu kto? Kiedy nowy rozdział? Czekam! :)
    powojniekatnisspeeta.blogspot.com
    Viks

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na mojego bloga, na którym czeka się miła niespodzianka w postaci recenzji Twojego bloga :) http://powojniekatnisspeeta.blogspot.com/2016/07/viks-follow-tu-i-tam-czyli-wszystkie.html
    Ja to jakby co wcześniejsza Viks, tylko teraz dodałam jeszcze ,,Follow”
    Viks Follow

    OdpowiedzUsuń